poniedziałek, 19 września 2016

Tunezyjski grill po powrocie do polskiego domu



No, cóż, powroty po dwumiesięcznym pobycie w raju
do najłatwiejszych nie należą.
Po tak długim okresie chce się jeszcze więcej słońca,
jeszcze większego błękitu nieba, jeszcze intensywniejszej zieleni
i jeszcze większego gwaru.
Trudno jest rozstać się z rodziną, przyjaciółmi i nowymi znajomymi,
ludźmi, którzy wypełnili nam letni czas
i stworzyli wakacje na miarę marzeń.
Serce wciąż rwie się do swobody, słodkiego lenistwa,
a mózg skrupulatnie zapisuje twarze, obrazy i ukochane smaki.
Wydawałoby się, że tych ostatnich nie da się przenieść,
ale to tylko pozory.
Dla chcącego nic trudnego, zwłaszcza gdy tunezyjska rodzina
chętnie obdarowuje lokalnymi dobrodziejstwami.
Dzięki świeżej baraninie i niebywale aromatycznej papryce
wraz z synkiem powitaliśmy Polskę,
a równocześnie pożegnaliśmy upalne lato, ostatnim chyba w tym roku balkonowym grillem.

Grill na pożegnanie lata

Składniki:

kilka kotletów jagnięcych doprawionych solą i pieprzem
tunezyjskie papryki, przekrojone, natarte solą i przyprawą tabl
domowe frytki
domowy sos czosnkowy
sałata lodowa z vinegret, fetą, pomidorami i zielonymi ogórkami
tunezyjska lemoniada w puszkach














niedziela, 11 września 2016

Na arabskim souku w poszukiwaniu idealnego barana


Byliście kiedyś na prawdziwym arabskim souku ?
Ja przez wiele lat odwiedzałam wszystkie możliwe,
ale przyznam, że ten z baranami zrobił na mnie największe wrażenie.
Położony na peryferiach miasta, na wzgórzu,
zdawałoby się z dala od wiejskiego gwaru.
Nic bardziej mylnego, bo od przekrzykiwania się sprzedawców
i donośnego ryczenia baranów niejednego Europejczyka
mogłaby rozboleć głowa.
Barany okazały się piękne i faktycznie potulne,
dzielnie znosiły długie oględziny.
Musicie wiedzieć, że zakup odpowiedniej sztuki to nie lada wyczyn.
Najwytrwalsi kupujący przez kilka dni poprzedzające święta
odwiedzają okoliczne targowiska i szukają odpowiedniego osobnika.
Podnoszą mięciutką, włochatą skórę, sprawdzają grubość warstwy mięsnej,
otwierają szczękę i badają uzębienie
oraz zadzierają do góry i odchylają tylne nogi, aby sprawdzić stan przyrodzenia.
Zdecydowanie to nie jest miejsce dla delikatnych kobiet.
Ja oczywiście nie mogłam odpuścić takiej okazji, więc chodziłam pomiędzy stadami baranków
o białym puchu, rogatych piękności czy nietypowych gatunków o ciemnym ubarwieniu.
To pewnie tutejsze czarne owce baraniej zagrody.
Lokalni pasterze nie sprzeciwiali się robieniu zdjęć,
a raczej dumnie pokazywali swoje najlepsze okazy.
Młodzi, bardzo często nieletni sprzedawcy z chęcią pozowali do fotek,
co nie omieszkałam natychmiast wykorzystać.
Dwugodzinny spacer zakończył się sukcesem,
a do domu wróciliśmy z dwoma baranami.
Na szczęście nie musieliśmy ich ciągnąć za kopyta przez pół drogi,
a kulturalnie dostarczono nam je do domu.
Później zaczął się inny rozdział w naszym życiu,
ale to już materiał na osobną baranią opowieść.













czwartek, 8 września 2016

Tunezyjski raj w wiejskiej posiadłości


Zaledwie dwie godziny jazdy dzielą nas od wybranego celu.
Tym razem udajemy się w niezwykłą podróż na tunezyjską wieś,
która zaskoczy nas doskonałym tradycji z niebywałym urokiem.
Pakujemy się do samochodów, oczywiście dalecy od wcześniejszych ustaleń.
Żadna z rodzin nie jedzie w komplecie w swoim samochodzie,
bo młodzież chce odbywać podróż ze swoimi kuzynami z Francji, Niemiec czy Polski.
Dokonujemy więc towarzyskiej wymiany, aby jakoś zadowolić nasze nastolatki.
Przy tradycyjnej tunezyjskiej muzyce odbywamy podróż w skwarze,
który już dawno osiągnął szczyt mojej tolerancji na ciepło.
Znika zieleń nadmorskich lasów, ziemia przybiera coraz bardziej afrykańskie barwy,
powiewa wiatr od Sahary,
no bo w końcu ruszamy na południe kraju.
Każdy chce wyglądać odświętnie, aby po długim oczekiwaniu pokazać się od najlepszej strony.
Kiedy wysiadamy w pomiętych koszulach, wygniecionych spódnicach,
z rozwianymi włosami i ogorzałymi od słońca twarzami,
szybko zapominamy o swoimi wyglądzie.
Najbardziej jesteśmy zainteresowani miejscem, gdzie przez najbliższe dni będą rozgrywać się
najważniejsze wydarzenia dla dwojga młodych, zakochanych ludzi.
Wita nas liczna rodzina i jeszcze większa grupa kuzynów i dalszych tajemniczych członków rodu.
Drzewo genealogiczne rozrasta się do absurdalnych rozmiarów.
Czekają na nas stoły pełne dużych mis z couscousem z osbane, butelki lodowatej wody
i tace pełne arbuzów i winogron.
Po powitalnym obiedzie z ulgą przenosimy się do uroczego zakątka w drugiej części posiadłości,
gdzie naszym oczom ukazuje się iście tajemniczy ogród.
Wygląda niczym oaza na saharyjskiej ziemi.
Przechadzamy się pod osłoną rozłożystych palm, pomiędzy czerwonymi hibiscusami,
barwnymi bougenwillami i dostojnym, delikatnym jaśminem.
To raj dla oczu i chwile, które chcemy zapamiętać na zawsze.
Odpoczywamy w otoczeniu rozbrykanych dzieci, miauczących z ukrycia kotów
i szukających cienia jaszczurek.
To ostatnie momenty spokoju przed wieczornymi szaleństwami weselnymi.













poniedziałek, 5 września 2016

Tunezyjski makaron z doradą dla dużej rodziny


Za kawałek dobrej ryby oddałabym wszystko.
W czasie tunezyjskich wakacji nie mam powodu do narzekań,
bo przebywamy w mieście portowym.
Naprawdę nic nie jest tutaj takie proste,
jak zdobycie świeżych ryb.
Wybór jest powalający.
Nawet ostre zapachy dobiegające z rybnego souku
nie są w stanie mnie odstraszyć.
Uwielbiam przechadzać się wśród młodych rekinów,
lśniących sardynek, oglądać wijące się ośmiornice
i podziwiać góry krewetek.
W tunezyjskich domach ryby są doskonałym dodatkiem do makaronu.
Jest to bardzo praktyczne danie,
bo poza oczyszczeniem ryby, nie wymaga dużo pracy,
a przynosi smak i zapach śródziemnomorskiego lata,
a takie najbardziej lubię.

Składniki do sosu:

6 łyżek koncentratu pomidorowego
1 główka czosnku
sól
2-3 duże liście laurowe
oliwa

Do ryb:

1 łyżeczka harissy
sól, pieprz, cumin

2-3 dorady
1 kg drobnego makaronu

Ryby oczyszczam, myję, kroję na połowę i układam w misce. Dodaję łyżeczkę, harissy, cuminu, odrobinę pieprzu. Wymieszane z przyprawami kawałki odstawiam na bok, a w międzyczasie przygotowuję sos.

Do garnka z szerokim dnem wlewam oliwę, koncentrat pomidorowy i rozpuszczoną w 1/3 szklanki wody harissę, przeciśnięte przez praskę ząbki czosnku i przyprawy. Stopniowo podgrzewam całość i smażę na niewielkim ogniu. Sos gotuję z reguły przez pół godz. Następnie wrzucam do niego przygotowaną wcześniej rybę i gotuję ok.7 min. Pod koniec gotowania dodaję ostrą, zieloną paprykę.

Ugotowany wcześniej makaron mieszam z łyżką masła klarowanego, a następnie dodaję do niego sos i dobrze mieszam całość. na wierzchu układam po kawałku ryby dla każdej osoby.













piątek, 2 września 2016

Rodzinna kolacja w tunezyjski, upalny wieczór



Wiem, że przykro Wam to czytać,
kiedy na dobre zaczęły się szkolne podboje.
Sama jestem matką trójki uczniów,
dwójki licealistek, w tym przyszłej maturzystki i ucznia VI kl,
kiedyś byłam też nauczycielką,
więc znam ból bolesnego powrotu do szkoły.
Zdradzę Wam w sekrecie, że my ciągle odpoczywamy w cudownej Tunezji,
u najbliższej rodziny, z dala od własnych problemów,
ale wciągnięci w różne miejscowe spory.
Od normalnych, codziennych trosk nie da się uciec,
nawet w tak malowniczych okolicznościach.
Najwspanialsze są oczywiście wyjścia na plażę,
ale na równi upajam się wieczornymi spotkaniami.
Szczególny sentyment mam do bratowej, żony najstarszego brata mojego męża.
To kobieta o niebywałej wiedzy, mądrości życiowej i cieple,
które sobie bardzo cenię.
Oczywiście nie da się ukryć jej niebywałego talentu kulinarnego,
co zresztą możecie podejrzeć na zdjęciach.
Może skorzystacie z pomysłów na kolację dla przyjaciół czy rodziny.

Letnia kolacja dla przyjaciół

W zestawie:

róże i bougenwille z własnego ogrodu
sałatka tunezyjska z pomidorami, ogórkami, kukurydzą i tuńczykiem w sosie vinegret
zupa krem z młodych warzyw
domowe pieczywo w tureckim stylu
gniazdka z tagiatelle nadziewane serem i kaparami, zapiekane w sosie pomidorowym
zapiekanka z kruchego ciasta z kurczakiem i serem
domowa lemoniada