sobota, 30 października 2021

Wegetariański zestaw na chłodne dni

 


To nie jest wyszukany obiad, ale propozycja na codzienny obiad. Nie zawiera mięsa, więc jest świetną propozycją dla miłośników warzyw. 

Nie był to zamierzony efekt, ale wynikał z przeglądu lodówki. Zawsze mam w domu ziemniaki, więc usmażyłam mini talarki z dodatkiem curcumy. O tej porze roku nie może u mnie zabraknąć papryki, więc powstała smaczna mieszanka z cebulą. Nie muszę dodawać, że również shakshuka sprawdziła się tu doskonale.

Wegetariański zestaw na chlodne dni:

ziemniaki podsmażane z curcumą

kolorowe papryki podsmażane z cebulą

shakshuka z jajkami

Składniki:

5-6 ziemniaków pokrojonych na małe kawałki, podsmażonych w niewielkiej ilości oleju z dodatkiem curcumy, na koniec posypane 2 łyżkami startego parmezanu

3 kolorowe papryki i 1 cebula, podsmażone z dodatkiem soli i płatków chili 

3 jajka, 1 czubata łyżka koncentratu pomidorowego, pół łyżeczki harissy, 1 mały ząbek czosnku. Wszystkie składniki podsmażam przez 2-3 min, a następnie zalewam wodą, a po 10 minutach wbijam po 1 jajku na osobę. Wierzch posypuję świeżą natką pietruszki.








niedziela, 24 października 2021

Warzywne ragout we włoskim stylu


Dzisiaj wkraczają na stół warzywa z jesiennej półki. Zawsze czekam na zbiory papryki, bo uważam, że o tej porze roku najlepiej smakuje. Przed laty dość często robiłam caponatę z oliwkami i bakłażanem, zatopioną w sosie pomidorowym. Tym razem dorzucę garść pokrojonej papryki i małe, świeże pomidorki. Wykorzystam tę wielokolorową, aby daniu nadać barw jesiennych.
To szybkie i praktyczne ragout warzywne podaję razem z pieczywem. Fajnie je się zajada, podgryzając chrupiącą bułeczkę. Możecie je również zaserwować z ryżem w ramach zdrowego, pełnowartościowego obiadu

Warzywne ragout we włoskim stylu

2 kolorowe papryki

maly bakłażan

6-8 koktajlowych pomidorków

1 lyżka koncentratu pomidorowego

pół cebuli, ząbek czosnku

kilka groszków cukrowych

kilka dowolnych oliwek

oliwa do smażenia

sól i pieprz do smaku, pół łyżeczki suszonej bazylii, pół łyżeczki suszonego oregano, szczypta płatków chili

Na dużej patelni podsmażam pokrojoną w paski paprykę , cebulę, w kostkę oberżynę , przekrojone na połówki pomidorki i posiekany czosnek. Dodaję przyprawy i wszystko razem podsmażam na 2 łyżkach oliwy. Po 2-3 minutach wlewam wodę, ale jedynie do pokrycia warzyw. Po ok. 15 minutach wrzucam groszek cukrowy i oliwki. Gotuję jeszcze przez ok  5 minut.

Danie podaję z bułkami lub bagietką ( kolacja ) lub z ryżem ( obiad ).




sobota, 23 października 2021

Fast food na domowy obiad

Bywają dni, że dziękuję całemu światu za wymyślenie fast foodu. Oczywiście nie promuję go jako sposobu na życie, ale staram się niekiedy wykorzystać jego największe walory: czas przygotowywania.  Ten jest naprawdę minimalny, bo przecież podaję wszystko gotowe. No, może tym razem z wyjątkiem frytek, bo mieliśmy ochotę na domowej roboty.

Do fastfoodowego obiadu zawsze podaję sosy i porządną porcję sałaty. Jest to doskonałe uzupełnienie smaków.

Szybki zestaw obiadowy:

nuggetsy

paluszki rybne

domowe frytki

sosy: czosnkowy, słodko-kwaśny, curry, keczup

salata z sosem vinegret, pomidorami i rzodkiewkami





sobota, 16 października 2021

Weekendowe śniadanie w śródziemnomorskim stylu

 


Zapraszam Was na jesienne, weekendowe śniadanie. Pora jest odpowiednia na wspólny posiłek. Po  intensywnym tygodniu i tysiącu obowiązków wszyscy z chęcią zasiądą do wspólnego posiłku. 

Uwielbiam nasze weekendowe śniadania. Zawsze staram się łączyć smaki i upodobania kulinarne domowników. Każdy znajdzie coś dobrego dla siebie, a i ta pora roku oferuje same dobrodziejstwa. Zresztą sami zobaczcie.

Weekendowe śniadanie

Przykładowy zestaw:

shakshuka z papryką i jajkami w pomidorach

hummus z suszonymi pomidorami

pasta jajeczna

twarożek w towarzystwie ogórków, pomidorów i oliwek

zmiksowana na pastę feta z jogurtem naturalnym i koperkiem

lekko podpieczone figi, podane z naturalnym jogurtem i miodem 

dzbanek gorącej, tureckiej herbaty o jabłkowo - granatowym smaku








piątek, 15 października 2021

Obiad dla tunezyjskiego gościa

Tyle jest w naszym codziennym życiu potraw z kuchni tunezyjskiej, że stanęłam przed nie lada wyzwaniem: ugościć kogoś stamtąd. Stwierdziłam, że mój popisowy repertuar z orientalnymi daniami nie będzie tu na miejscu. Trzeba zaprezentować coś z naszej rodzimej kuchni.

Oczywiście pierwsza myśl była oczywista: roladki z kurczaka z nadzieniem serowo - pieczarkowym. To nasze ulubione danie na niedzielne obiady. Jestem Polką, co prawda w mieszanym związku, więc musiały pojawić się ziemniaki. Nie chciałam klasycznych, prosto z wody do sosu, ale inną ich wersję. Lekko podgotowane i zapiekane przez parę minut z odrobiną masła i rozmarynem były odpowiednim dodatkiem.

Skoro many jesień, to nie mogło zabraknąć gołąbków. Z reguły przyrządzam je z mieszanego mięsa, ale te podałam z mieloną wołowiną. Dusiłam je w pomidorowym sosie. 

Pojawiła się lekka sałatka z mozzarellą, pomidorami koktajlowymi, ogórkami i oliwkami oraz ziemniaczana z gotowaną marchewką, jajkami i tuńczykiem. No dobra, przy tej ostatniej przemyciłam trochę tunezyjskiego stylu 😁

Na rozgrzanie po chłodnym powietrzu podałam esencjonalną zupę pomidorową do piicia. Zrezygnowałam z polskiej wersji zabielania jej śmietaną, aby zachować naturalny smak.

Naszemu gościowi najbardziej przypadły do gustu gołąbki. Zawsze wierzyłam w moc poczciwej kapusty.
















poniedziałek, 4 października 2021

Kremowy sos z kurczakiem i pieczarkami

Kiedy syn wrócił z wakacji w Warszawie, przygotowałam mu na obiad ulubiony zestaw tunezyjski. Dla córeczki powracającej z Tunezji, czekało jej ulubione danie z kuchni polskiej. Tak się żyje pomiędzy dwiema kulturami.  Trudno uciec od jednej z nich, więc zawsze starałam się pokazać dzieciom każdą stronę dwóch ojczystych krajów.

Obiad zaserwowany na powrót córki też należy do naszych ulubionych, zwłaszcza w okresie jesiennym. Ziemniaki o tej porze roku smakują wyjątkowo, a kremowy sos z kurczakiem i pieczarkami wieńczy całość. Fajnie smakuje też z bagietką i wtedy można go podać na kolację. 

Kremowy sos z kurczaka i pieczarek

Składniki:

300 gr piersi z kurczaka

6-8 pieczarek

pół cebuli

ziemniaki

2-3 łyżki gęstej śmietany i pół łyżeczki mąki ( do sosu )ż

duży zielony ogórek, 1 lyżka śmietany i 2 łyżki jogurtu naturalnego do mizerii

sól, pieprz do smaku, łyżeczka słodkiej, mielonej papryki, pół łyżeczki suszonej bazylii

olej do smażenia

Kroję kurczaka na średnie kawałki i doprawiam przyprawami, lekko skrapiam sokiem z cytryny, dodaję 2 łyżki oleju. Pozostawiam w lodówce na pół godziny, a następnie smażę na rumiano z obu stron. Dodaję pokrojone w plastry pieczarki i pokrojoną w kostkę cebulę. Po lekkim podsmażeniu wlewam wodę tak, aby przykryła mięso. Duszę pod przykryciem przez ok. 20 min, a na koniec wlewam mieszankę że śmietany, mąki i odrobiny gorącej wody. Gotuję jeszcze przez chwilę, a wierzch posypuję świeżą natką pietruszki.






niedziela, 3 października 2021

Wycieczka w prawdziwie tunezyjskim stylu ( nie całkiem serio )

 


W czasie wieczornych posiedzeń z tunezyjską rodziną  pada propozycja wyprawy łódką wzdłuż rozległej plaży w Bizercie. Sprawa wygląda następująco: brat szwagra najmłodszej kuzynki  ciotki siostry męża  ma łódkę i czy są jacyś chętni na wyprawę. Wszyscy są. No tak, jesteśmy w Tunezji, więc to znaczy, że co najmniej z 15 osób, w tym cierpiąca na chorobę morską ( ja ), rozbrykany maluch i ciężarna. Absolutnie żaden problem ( mush mushkle ), bo zrobimy dwie tury, czyli jedni będą już wylegiwać się na plaży, a inni będą rozpoczynać morską przygodę. Trzeba tylko dotrzeć do pobliskiego miasteczka, gdzie aktualnie przebywa ten od łódki i oczywiście jego łódka.

Przez całe rano wszyscy biegają w przeciwnych kierunkach, ktoś ciągle czegoś szuka. Jeden drugiego pogania ( aya, fisa fisa ), każdy czegoś szuka ( ładowarki,  telefonu, klapka do pary, męża ) i następuje bardzo dziwne zjawisko: wszyscy zaczynają się poruszać w kierunku przeciwnym do wyjścia i ponownie gubić . Winou ( gdzie )Ahmed, wini ( gdzie ) Mariem, wini aroussa ( świeżo poślubiona), wiini tata ( młoda ciotka ze strony ojca). Jeden idzie oglądać serial, drugi robi sobie kawę, bratowa zaczyna pomywać gary. Trzeba trochę poczekać, bo ten, który miał nas zawieźć, musi nagle pojechać po ciotkę, bo ta też lubi pływać na łódce. 

Jedziemy w  6 czy 7 osób, nie wiem nawet z kim i kto mi próbuje wbić łokciem wlosy w oparcie fotela, bo mam przed nosem koszyki z prowiantem. Musimy czekać na morski transport w miasteczku, gdzie naprawdę diabeł mówi dobranoc. Na ulicy ani żywej duszy, nic dziwnego przy 45 stopniach w cieniu. To Menzel Anderrahmen, który poza wąskimi uliczkami z  ośrupanymi domami słynie z rybnego portu. To akurat w czasie szalonej jazdy przy otwartych oknach da się poczuć. Kolejny przystanek u bratanicy, która akurat ma tutaj dom. To przy okazji obejrzymy każdy pokój i kolekcję zdjęć z ostatnich 20-stu lat. Czekamy więc kolejną godzinę, bo po łódce i właścicielu ślad zaginął. Coś czuję, że gdzieś zarzuca właśnie rybackie sieci. Pełne zwątpienia w skuteczność wyprawy wyciągamy z córką nagrzane od jazdy w pelnym słońcu Martini. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że mamy obawy, iż to tu skończy się nasz piknik. Nagle zza rogu wyłamia się motor od , nomen omen, motorówki. Właściciel nie ma dobrych wieści, bo może ze sobą zabrać jedynie 5 osób.  Nie, to nie jest 15-osobowy jacht rodem z "The Real Housewives of Beverly Hills". Ja  jako pierwsza  się wycofuję i jak najszybciej zajmuję sobie miejsce koło kierowcy samochodu. Na plażę pojedziemy drogą lądową i kilku szczęśliwców upchniemy razem z nami.

Po szalonej jeździe przez okolicę docieramy na plażę, która się mieści zaledwie 5 minut od domu. Historia zatacza koło, a raczej my wracając do punktu wyjścia. Jeśli zastanawiacie się jaki to ma sens, to powiem krótko: nie ma, no ale to jest Tunezja. No dobra, przynajmniej wiemy, do którego Menzel jechać po świeże ryby. Pokonujemy wydmy i z całym ekwipunkiem lądujemy w cieplutkim piaseczku. Niemalże doslownie, bo po kilku godzinach w drodze ledwie ciągniemy za sobą nogi. To nie ta plaża -twierdzi bratanek, więc zabieramy klamoty i dalej w drogę. Dla mnie nastepne 2 km wyglądają tak samo, ale nie będę się kłócić z miejscowym. Trochę to ma jednak wspólnego z wyprawą łódką. Wyglądamy faktycznie jak rozbitkowie statku.  Zwłaszcza ciężarna, którą trzeba już ciągnąć. Co prawda ma jeszcze 2 miesiące do porodu, ale zachodzi obawa, że na widok takiej ilości wody puszczą jej wody. Przesuwamy się więc brzegiem morza niczym karawana z calym wyposażeniem,  z tą różnicą, że to my robimy za wielbłądy.

Znajdujemy wreszcie miejsce, gdzie rozbijamy obóz. Nawet gdyby to była plaża pełna krabów czy zdechłych ryb, to ja się stąd nie ruszam. Ciężarna jest po mojej stronie i tu zostaje.  Nie ma wyjścia, bo już i tak ledwie zipie.

Do obrazu istnej sielanki brakuje nam pozostałych członków wyprawy. Ci z łódki powinni być tu przed nami. Bratanek dzwoni więc do drugiego bratanka, ale odbiera inny członek rodziny, bo telefon leży w domu. Nagle zza  parasola ( tak, rozbiliśmy obóz na wypasionej plaży ), wyłaniają się szczęśliwcy z łódki. Dziwne, że maszerują wzdłuż plaży, choć mieli podpłynąć. Ich miny raczej nie wskazują na przygodę życia. Kiedy przepłynęli pod mostem i zamierzali wypłynąć na wielkie morze, dopadła ich straż morska, nakazując opuszczenie łódki. Niestety przejażdżka w grupie ( choćby tylko 5 i kierowca ) nie została zgłoszona  u odpowiednich władz i to jest w czasie pandemii niedozwolone. Tak więc muszą wysiąść na najbliższej plaży i zasuwać po niemalże saharyjskim piachu.

Tak też robią i po godzinnym marszu docierają do naszego obozowiska. Już widzę te zazdrosne spojrzenia, bo my tu złocone kieliszki, serwetki z rajskimi papugami i schłodzony arbuz, czyli Francja -elegancja na tunezyjskiej riwierze. Spokojnie, bez obaw, za nieudaną wyprawę dostaniecie piękny zachód słońca w gratisie.

Aha, a wiecie, że kuzynki siostry mąż  ze strony matki ma domek do wynajęcia w Ghar el Melh ? Jedziemy ?