niedziela, 30 listopada 2014

Jak zrobić pastę jajeczną z majonezem prawie bez majonezu


Często żartowałyśmy z mamą, że "jaja to jaja".
Choć temat wydaje się niepoważny,
przejęliśmy z mężem podobne wzorce myślowe.
Zjesz jajecznicę, może następnego dnia nabierzesz ochoty na omlet,
a kiedy indziej sięgniesz po jajko na miękko.
Oczywiście, jeśli takowe wyjdzie, bo znacie złośliwą naturę jajek:
kiedy masz ochotę na cieknące po palcach żółtko,
z garnka wyjmujesz wyjątkowo twardy okaz.
Mówisz,że już nigdy więcej jajek.
Tak więc robimy sobie kilka dni odpoczynku.
Po czasie nawet zwyczajna pasta jajeczna smakuje wyjątkowo.
Sałatkę jajeczną robię z dodatkiem jogurtu naturalnego.
Moja wątroba jęczy na widok dużych porcji majonezu.

Pasta jajeczna light i mój przepis dla Was

Składniki:

5 jajek ugotowanych na twardo
1 mała cebula
1 łyżka majonezu
2-3 łyżki jogurtu naturalnego
sól, pieprz
szczypiorek lub koperek

Jajka gotuję na twardo, a kiedy ostygną, kroję je w kostkę lub podłużne paski ( urządzeniem do siekania ). Dodaję pokrojono w kostkę cebulę oraz majonez wymieszany z jogurtem, solę i pieprzę do smaku.
Powstanie dość luźna wersja. Jeśli macie ochotę na zwarta pastę, wówczas dodajcie więcej majonezu, a zredukujcie jogurt.
Układam na kanapkach, posypuję szczypiorkiem lub koperkiem oraz pieprzem z młynka.
Sałatka dobrze smakuje też podawana na talerzyku i podjadana z ciemnym pieczywem.






sobota, 29 listopada 2014

Na ile można polubić kotlety w panierce



Gdybym spełniała obiadową listę życzeń naszych dzieci,
to sprawa byłaby prosta:
kotlety z piersi kurczaka w panierce.
Najchętniej codziennie, na obiad, kolację, na wycieczkę,
w szkolnej kanapce, w lotniskowej kanapce, na szkolnej imprezie,
w czasie odwiedzin koleżanek,
duże kotlety, małe kotleciki...
Czy ja coś zrobiłam nie tak?!
Kiedy syn przygotowywał ankietę na Dzień Babci,
zapytał moją mamę o jej ulubione danie.
"Kotleciki z piersi kurczaka" - odpowiedziała.
Powiem szczerze, że zaskoczyło mnie to wyzwanie, bo gotowała wspaniale.
Byłam pewna, że wybierze coś ze swojego obiadowego zestawu, który nam zawsze serwowała.
Hmmm, chyba jednak coś w tych kotletach jest.
Staram się nie ulegać presji ( czytaj: błaganiom dzieciaków ) i nie przyrządzać ich za często.
Zawsze jednak mam w zapasie różne panierki,
bo smażenie kotletów zawsze z tą samą otoczką byłoby dla mnie zbyt nudne.
Tradycyjna bułka tarta wiedzie prym, ale równie często wykorzystuję panierkę
z płatków kukurydzianych czy ze startych paluchów z serem.

Płaty z piersi kurczaka rozbijam, solę, pieprzę, obtaczam w panierce, jajku i znowu w panierce,
a następnie smażę na złoty kolor z dwóch stron.
Do panierki z płatków kukurydzianych wybieram te z mało znanych firm, bo nie spiekają  się zbyt szybko w zetknięciu z gorącym olejem.





piątek, 28 listopada 2014

Zbożowe chlebki na małego głoda




Na pewno każdemu z Was znane jest to uczucie:
weekendowy wieczór, późno, zimno, pada nie wiadomo co,
zjadłoby się coś, ale też nie ma co,
zamawiać pizzy się nie chce,
a i tak nie ma za co,
bezradność, bezsilność.
Wiem, wiem, to tylko jedzenie,
ale żołądek nie chce słuchać wymówek.
Gdyby był piękny, letni wieczór, wyszłoby się na długi spacer
i może zapomniało o głodzie.
Tymczasem trzeba coś wykombinować.
W takich sytuacjach zawsze mam coś pod ręką.
Szybko zarabiam ciasto na małe chlebki zbożowe.
Celowo nie robię chleba, bo wyrastałby i piekł się zbyt długo,
poza tym za bardzo przypominałby zwyczajne kanapki.
A miało być przecież coś fajnego na małego głoda.
Takie zbożowe chlebki można posypać ulubionymi ziołami
czy też posmarować oliwą z czosnkiem.
U nas długo nie leżą, najczęściej pierwsza porcja znika jeszcze ciepła.
Palce pieką od rozgrzanej skórki, nie można dobrze ugryźć,
masło wsiąka w chleb zanim dotrze do ust,
co za frajda.
Czasem chyba nie jest tak źle z pustkami w lodówce.

Chlebki z żytniej mąki i mój przepis dla Was

Składniki:

400 g mąki żytniej
10 g drożdży
500 ml letniej wody
1 łyżka cukru
2 łyżeczki soli
oliwa
czosnek, oregano, bazylia ( lub inne zioła wg upodobań )

W małej ilości letniej  wody mieszam drożdże, dodaję łyżkę cukru. Odstawiam w ciepłe miejsce na 10 min. Przesiewam mąkę, dodaję sól, wyrośnięte drożdże i 3 łyżki oliwy. Wyrabiam ciasto, niezbyt długo, bo nie ma takiej konieczności. Miskę z ciastem przykrywam lnianą ściereczką i odkładam w ciepłe miejsce na 1 godz. Po tym czasie podsypuję blat mąką i tworzę z ciasta niezbyt duże chlebki. Nacinam je i w środek wkładam mieszankę oliwy, czosnku i ulubionych ziół.
Piekę w temperaturze 200 stopni przez 15-20 min.






środa, 26 listopada 2014

Market batata i rola ziemniaka w tunezyjskiej kuchni



Mąż uraczył mnie workiem z dziesięcioma ( tak, tak ) kilogramami ziemniaków.
Chyba nienormalnie się "spolszczył" ostatnio i poczuł, że żyje w typowo polskiej rodzinie.
Maszerował z tymi ziemniakami pod pachą, w niedzielę, w biały dzień,
przed nosem wychodzących z kościoła.
Niewybaczalne, nie, tego się nie robi swojej żonie!

Nie jestem aż taką kartoflaną pyrą, ale lubię popatrzeć jak ziemniaki sobie ładnie leżą w koszyku.
Egipska plecionka przypominająca raczej kosz dla hotelowego snake mena
z polskimi ziemniakami - oto moja kuchenna fuzja międzynarodowa.

Danie, które Wam dziś proponuję, też nie jest polskie,
jest proste,
ale niekiedy potrafi mnie zaskoczyć swoją uniwersalnością.
W Tunezji smakuje o każdej porze dnia i nocy.
Pomimo upału ma się ochotę zanurzyć bagietkę w ziemniaczanym ragout.
Przeniesione na polski grunt, świetnie pasuje do mroźnego powietrza.
W tunezyjskim sosie ziemniak traci swą niekwestionowaną pozycję nr 1.
Staje się dodatkiem warzywnym, jak np. marchewka czy cebula,
ale za to jakim smacznym.
Zresztą, sami wypróbujcie.

Market batata - mięsne ragout z ziemniakami 

Składniki:

400 g dowolnego mięsa ( kurczak, indyk, baranina, wołowina )
4 ziemniaki
3 łyżki koncentratu pomidorowego
1 mała cebula
2 ząbki czosnku
połowa papryki lub jedna zielona, podłużna ( ostra )
sól, czerwona papryka w proszku,
kmin rzymski, tabl ( opcjonalnie )
olej, harissa
natka pietruszki

Etap pierwszy:

W garnku układam mięso pokrojone na grube kawałki, dodaję olej, koncentrat i podsmażam przez 10 min. Dodaję wyciśnięty przez praskę czosnek i przyprawy. Smażę w dalszym ciągu, przez kolejne 5 min. Stopniowo dolewam wodę do przykrycia mięsa. Gotuję przez 40 min, jeśli to jest kurczak lub indyk. W przypadku wołowiny czas gotowania może trwać 1-1,5 godz.

Etap drugi:

Obieram i kroję ziemniaki na podłużne części, kroję cebulę na małe kawałki, ale nie w kostkę. Powinna być wyczuwalna w sosie. Ziemniaki lekko solę, posypuję kurkumą i podsmażam. Po pierwszym etapie gotowania ( patrz wyżej ) dodaję odsączone z oleju ziemniaki i cebulę. Można oczywiście zrezygnować ze smażenia ziemniaków i dodać je bezpośrednio do sosu pod koniec gotowania.
Całość gotuję przez 15-20 min ( zależy od wielkości i gatunku ziemniaków ). Parę min przed końcem dodaję paprykę i posypuję natką pietruszki.
To tunezyjskie danie najlepiej smakuje z chrupiącą bułką lub bagietką.
Na zdjęciach jest wersja z kurczakiem.







wtorek, 25 listopada 2014

Na mocno czekoladowe zachcianki - ciasto a'la Marcello



W naszym życiu pojawiają się ciasta,
które stają się prawdziwym przekleństwem.
Wymagają wielu produktów, przygotowanie przebiega wieloetapowo,
każą czekać na stwardnienie kremu,
są pracochłonne i boleśnie kaloryczne.
Kiedy ma się ochotę na choćby kawalątek takiego cuda,
człowiek rzuca wszystko i bierze się za przygotowania.
Przekładaniec w stylu Marcello ma u nas szczególne względy.
Do końca trwa zawzięta walka o ostatni kawałek.
najbardziej lubię rozmowy typu: "Mamo, jakie to ciasto ?",
- Czekoladowe - odpowiadam,
- A, to lubię.
- Ale jest z wiśniami ! - to siostry skutecznie próbują zniechęcić brata.
- O, to nie - misja zakończona.
Dla kogoś będzie o jedną porcję więcej :)

Ciemny biszkopt przełożony mocno czekoladowym kremem tworzą idealną mieszankę dla czekoladoholików.
Ciasto może być wykwintnym podwieczorkiem i wspaniałym dodatkiem w czasie Bożego Narodzenia. Kiedy zostanie podane na czerwonym talerzu pięknie wkomponuje się w świąteczny nastrój.

Ciasto a'la Marcello i mój przepis dla Was


Składniki na biszkopt:

7 jajek
150 gr masła
1 szkl mąki pszennej
2 łyżki mąki ziemniaczanej
1-1,5 szkl drobnego cukru
3 łyżki kakao
60 g gorzkiej czekolady ( opcjonalnie - można dać więcej kakao )
1 łyżeczka proszku do pieczenia

Składniki na krem czekoladowy:

250 g masła
1 szkl cukru pudru
250 g gorzkiej czekolady
pół szkl mleka
kilka wiśni ( mogą być namoczone w rumie )

Etap pierwszy:

Najpierw robię krem. Do podgrzanego mleka dodaję pokrojoną na kawałki czekoladę. W osobnej misce ucieram miękkie masło na puszystą masę i stopniowo dodaję cukier. Kiedy masa czekoladowa lekko przestygnie, wlewam ją powoli do masła. Dobrze mieszam całość, a po wystygnięciu wstawiam do lodówki do momentu aż zgęstnieje. Przy smarowaniu blatów kremem, dodaję kilka wiśni z kompotu. Najlepiej, aby były wcześniej namoczone w rumie, ale nie ma takiej konieczności.

Etap drugi:

Podgrzewam masło wraz z pokruszoną na kawałki czekoladą. Zostawiam do ostygnięcia. Następnie do masy maślano-czekoladowej dodaję żółtka z cukrem pudrem. Następnie dosypuję partiami dwa rodzaje mąki i kakao. Z białek ubijam pianę i powoli przekładam do ciasta. Delikatnie mieszam całość.
Piekę w temperaturze 170 stopni przez 35-40 min.
Jeśli macie ochotę na więcej pracy, to proponuję upieczenie 4-6 blatów osobno.
W ramach oszczędności czasowych piekę ciasto w całości, a po ostygnięciu kroję je na 2 lub 3 części.
Na koniec polewam roztopioną czekoladą.









poniedziałek, 24 listopada 2014

Zrobię ci placuszki z jabłkami



Pamiętam, jak przed laty,
chyba powinnam powiedzieć "przed wieloma laty",
z zazdrością obserwowałam mamy wracające z dziećmi z przedszkola.
Były rozmowy typu "jak było", "co robiliście", "czy tęskniłaś".
Nie mogło zabraknąć klasycznego pytania o jedzenie.
Kto miał dzieci w przedszkolu, ten wie,
że choćby nie wiem jak pyszny nie był obiadek,
dziecko i tak wraca do domu głodne.
Często przy takich popołudniowych powrotach słyszałam,
że "mama zaraz zrobi ci placuszki z jabłkiem".
Co to są, do diabła, te placuszki ?
Wszyscy u mnie w rodzinie robili naleśniki z jabłkami, ciasta z jabłkami,
a placki to były ziemniaczane.
Nie wiedziałam wówczas, że to najzwyklejsze ciasto naleśnikowe,
wzbogacone o pokrojone w plasterki jabłka.

Doczekałam się w końcu spełnienia marzeń o powrotach z przedszkola
z własnymi pociechami.
Moje też zawsze były wygłodniałe i czekały na coś dobrego.
Robiłam im więc popularne "placuski",
pięknie zarumienione, posypane cukrem.
Córeczki je uwielbiały, ale synek zmuszony był jadać placuszki z jabłkami bez jabłek,
a że chciał to samo co siostry,
to wszystkie jabłuszka skutecznie wydłubywał.

U nas najbardziej sprawdza się wersja z cukrem i cynamonem,
zwłaszcza o tej porze roku.
Wystarczy jednak dodać trochę śmietany, aby powstała ciekawsza wersja pospolitych placków.


Placuszki z jabłkami i mój przepis dla Was

Składniki:

3 jajka
2-2,5 szkl mąki pszennej
1,5-2 szkl mleka
2 łyżki jogurtu naturalnego ( opcjonalnie )
2-3 łyżki wody gazowanej
2 średnie jabłka lub słoiczek prażonych jabłek
cukier, cynamon ( do posypania )
szczypta soli
tłuszcz do smażenia

Etap pierwszy:

Myję, obieram i kroję na plasterki dwa nieduże jabłka. Dodaję 2 łyżki wody, łyżkę cukru i szczyptę cynamonu. Smażę na lekkim ogniu przez 10 min. Jeśli mam wcześniej przygotowane w ten sposob jabłka, to korzystam z domowych zapasów.

Etap drugi:

W misce miksuję jajka z mlekiem i jogurtem, dosypuję mąkę ze szczyptą soli i dobrze mieszam. Ewentualnie dosypuję mąkę, gdy ciasto jest za rzadkie lub dodaję odrobinę wody, gdy za gęste. Ciasto powinno mieć konsystencję lekkiej, kremowej zupy. Do ciasta dodaję prażone jabłka. Pod koniec wlewam wodę gazowaną.
Rozgrzewam patelnię, daję łyżkę oleju lub innego tłuszczu i smażę nieduże placuszki, każdy z dwóch stron.
Na koniec posypuję je cukrem pudrem z cynamonem, ewentualnie dodaję na środek łyżkę śmietany.






niedziela, 23 listopada 2014

Hummus - kwintesencja Orientu




Wczorajszy wieczór: córki gdzieś zawieszone w swoim świecie
pełnym znajomych, wyjść, filmów,
pomiędzy jakimiś snapczatami  i askami...
Wieczorny spacer z synem po okolicznej budowie,
mglisty spacer i analiza zamierzeń projektanta parku.
Stwierdziliśmy, że może i będzie piękniej,
że powstanie nowocześniejszy park,
ale powierzchnia do zjazdu z górki będzie mniejsza.
Tak, takie myśli nas nachodzą późną jesienią,
bo przecież już niedługo śnieg.
Po powrocie robimy szybką i zdrową kolację,
pastę z cieciorki na małe kanapeczki.
"Jaka pasta ?!" - pyta mąż, dla niego pasta jest tylko jedna: makaron.
Wiadomość, że robię hummus nieco go uspokaja.
To tradycyjna przystawka Orientu, kwintesencja moich ulubionych smaków.
Aby jednak nie było za prosto:
ja jestem miłośniczką kompletnej wersji z pastą sezamową,
natomiast pozostali preferują czysty smak ciecierzycy.
Polecam Wam zrobienie hummusu, bo jest wyjątkowy w smaku, niedrogi,
wszystkie produkty są dostępne,
a poza tym jego boski smak przeniesie Was w egzotyczne rejony duszy.
Przy mglistych wieczorach i porankach jak znalazł.

Hummus i mój przepis dla Was

Składniki:

2 puszki ciecierzycy
1-2 łyżki pasty tahini ( wg mnie opcjonalnie )
2 ząbki czosnku
2 łyżeczki soku z cytryny
1/3 szklanki zimnej wody
natka pietruszki
sól, cumin, papryka w proszku
natka pietruszki
oliwa

Cieciorkę płuczę pod zimną wodą i wrzucam do blendera. Dodaję ząbki czosnku, oliwę i przyprawy oraz sok z cytryny. Ja przygotowuję hummus bez tahini, bo moja rodzina za tą pastą nie przepada.W trakcie miksowania stopniowo dolewam bardzo zimną wodę. Na koniec powinna powstać aksamitna pasta.
Przekładam hummus do półmiska, polewam oliwą, posypuję papryką i natką pietruszki.
Do hummusu doskonale pasują tosty, ciemne, pieczywo z ziarnami, no i oczywiście najbardziej orientalne pieczywo.








sobota, 22 listopada 2014

Dojrzewający piernik - ciasto dla wyjątkowo cierpliwych



"Bez tej miłości nie można żyć" - pisała poetka,
a ja dodam: bez tego zapachu nie da się żyć.
Codziennie mam ochotę sięgać po pomarańcze, cynamon,
goździki, gałkę muszkatołową,
tłuc w moździerzu, rozbijać , posypywać.
Wreszcie wzięłam się za zrobienie tradycyjnego piernika.
Oczywiście, biorąc pod uwagę zapachy, nie dało się ukryć,
że powstaje coś niezwykłego.
W kuchni powstało zamieszanie, więc po raz setny udzieliłam wyjaśnień,
że to piernik.
Zapomniałam uprzedzić, że na jego spróbowanie trzeba poczekać...kilka tygodni.
Nie było żadnych pytań, tylko wymowne spojrzenia "jak  mogłaś".
Dla mnie też to oczekiwanie jest nieznośne.
Nie lubię odkładania na później, zwłaszcza przyjemności.
Kiedy robię coś teraz, to chcę spróbować.
Od razu, już, natychmiast !
Chyba dla bezpieczeństwa przełożę sobie mniejszą część ciasta do małej miski,
kiedy w czasie przedświątecznego oczekiwania zachce mi się
miękkich pierniczków.
Tymczasem reszta będzie dojrzewać i nabierać piernikowej mocy w chłodnym miejscu.
Na kilka dni przed Wigilią pokroję ciasto na części i przełożę masą marcepanową.
Dlatego też: cdn...


Dojrzewający piernik staropolski i mój przepis dla Was

Składniki:

1 kg mąki pszennej
pół litra miodu
250 g masła lub po połowie masła i smalcu
1,5 szkl drobnego cukru
pół szklanki mleka
4 łyżki przyprawy do piernika
3 łyżeczki sody oczyszczonej
pół łyżeczki soli

Etap pierwszy:

W garnku rozpuszczam tłuszcz z miodem, mlekiem i cukrem. Dodaję przyprawę do piernika. Całość podgrzewam, ale uważam, aby masa się nie zagotowała. Odstawiam do czasu, aż ostygnie do temperatury pokojowej.

Etap drugi:

Do dużej miski przesiewam mąkę, dodaję sodę i sól. Do ostudzonej masy w garnku wrzucam 3 jajka i dobrze mieszam z pozostałymi składnikami. Po chwili wlewam całość do sypkich produktów. Mieszankę wyrabiam mikserem. Przygotowaną w ten sposób bazę do piernika przykrywam lnianą ściereczką i odkładam w zimne miejsce. O cieście przypomnę sobie dopiero za 4 tygodnie.







piątek, 21 listopada 2014

(Nie)zwyczajne mielone



Napisałam w tytule, że niby "zwyczajne",
nasze polskie, ulubione,
ale czemu nie nadzwyczajne, skoro ich smak
mógłby konkurować z amerykańskimi hamburgerami ?
Nie zawsze byłam ich fanką.
Były czasy, kiedy rozbierałam je na czynniki pierwsze
i wydłubywałam wszystkie możliwe składniki.
Mama oczywiście sama mieliła mięso.
Do dzisiaj pamiętam jej wiekową maszynkę, którą przykręcała do stołu.
Wszystko skrzypiało wokół, żyły na rękach nabrzmiewały i miałam wrażenie,
że jeszcze chwila i odpadnie kawał blatu.
Pomimo niedoskonałości urządzenie robiło to, co trzeba.
Przynajmniej wiedzieliśmy, co sobie mielimy.
Aż chciałoby się sparafrazować przysłowie: "jak sobie zmielisz ( zmielesz?), tak zjesz".
Szkoda, że już nie będzie czekać na nas miseczka z kotletami,
zawsze nakryta ceramicznym talerzykiem...

Dzisiaj obserwowałam prace budowlane za oknem.
Biedna, zziębnięta i ledwo widoczna ekipa w porannej mgle.
Panowie z wyziębionymi kanapkami i termosami, a ja tu zaledwie parę metrów wyżej
smażąca kotlety mielone.
Co za niesprawiedliwość.
Dobrze, że wieje chłodem, okna pozamykane,
bo nie wiem, czy przy tak cudownie drażniącym nozdrza zapachu mogliby pracować.

Domowe kotlety mielone i mój przepis dla Was

Składniki:

500 g mięsa mielonego ( u mnie indyk )
1 czerstwa bułka namoczona w mleku
1 jajko
pól cebuli
sól, pieprz, bułka tarta

Najpierw moczę czerstwą bułkę w mleku i kroję drobno cebulkę lub ścieram na tarce. Do miski z mięsem mielonym dodaję odsączoną bułkę, jajko, cebulę i przyprawy. Jeśli konsystencja mięsa jest za lekka, wsypuję jeszcze 2 łyżki bułki tartej. Całość dobrze mieszam i formuję kotlety. Obtaczam je w bułce tartej i smażę na złocisty kolor.
Moja mama zawsze przekładała usmażone kotlety do miski, polewała je lekko wrzątkiem i przykrywała. Dzięki temu były idealnie miękkie. Ja oczywiście też tak robię.