wtorek, 17 maja 2022

Moje podróże w czasie pandemii

Stambuł, koniec lutego 2020 r

W jednym ze stambulskich hoteli oglądamy z synem i mężem wiadomości. Ciągle mówią o jakimś wirusie, o nieznanym chińskim mieście i początkach tajemniczej infekcji, która lada moment ma ogarnąć świat. Przy popijaniu tureckiej herbaty trwają gorące dyskusje lokalnej ludności. Każde kichnięcie czy kaszlnięcie jest kwitowane żartem:"Może masz koronę ?" Niedługo będzie to temat przewodni wszystkich rozmów. Stambulskie lotnisko jest puste, a tablica z anulowanymi lotami ewidentnie wskazuje miejsce, gdzie wirus w najbliższym czasie uderzy: Italia.

Baden Württemberg, wiosna 2020

Wiosna jest, jak na ironię, wyjątkowo piękna, a niebo bez latających samolotów nieziemsko błękitne. Kolejne kraje ogłaszają lock down, a my rozkoszujemy się słońcem i jedynymi kontaktami międzyludzkimi w pracy. Większe spotkania z rodziną czy przyjaciółmi zostają zabronione. To też jedne z ostatnich chwil, kiedy można pooddychać świeżym powietrzem bez maseczek. Pierwszą dostaję od szefa, jest biała, wiązana z tyłu i zakrywa pół twarzy. Czas na pierwsze maseczkowe selfie... Następną szyje dla mnie koleżanka, po niej pojawiają się tysiące wzorów do wyboru. Maseczki określają nasz indywidualizm. Od razu można poznać wielbicieli boho, naturalnych składników czy pasjonatów czerni.

Djerba, sierpień 2020

Pakowanie na wakacje nabiera nowego wymiaru: test PCR, kilka materiałowych maseczek, żel odkażający przy torebce, żel antybakteryjny w walizce. Na lotnisku we Frankfurcie czekam 3 godz przed odlotem na odprawę. Sprawdzanie dokumentów i zaświadczeń trwa bardzo długo. Wszyscy cierpliwie czekają w bezpiecznej odległości do momentu, gdy za chwilę upchają nas niczym sardynki w wysterylizowany samolocie. Pierwszy raz podróż nie pachnie wakacjami. 

Na lotnisku w Tunisie czekają na podróżnych dwie kobiety z dziwnymi urządzeniami. Stojąc po bokach i "fotografują" każdego pasażera. Stop, mam lepszy drugi profil, chyba zaraz wrócę i im powiem. Nic z tego, bo to, jak się okazuje, mierzenie temperatury  odbywa się jedynie raz. A już miałam nadzieję na pierwszą lotniskową sesję. 

Pierwsze kroki na lotnisku w Houmt Souk oznaczają jedno: wycieraczkowa dezynfekcja butów. Wszystko kręci się wokół odkażających żeli, maseczek i rękawiczek. Chyba po raz pierwszy paszporty i vouchery straciły na znaczeniu. 

Djerba jest pusta, nie widać turystów, a jedynie miejscową ludność omotaną w galabije, szale, kapelusze i maseczki. Swoją drogą to świetne zabezpieczenie przed żarem z nieba.

Docieram do hotelu, który został przemianowany na covidowe centrum. Tym będzie dowodził przez najbliższe miesiące mój mąż .Mamy wiec wyjątkową okazję poznać poczynania wirusa z bliska. Zdecydowanie będzie to ciekawe doświadczenie, ale nie polecam umieszczać go w wakacyjnym katalogu. Na powitanie  w hotelu czeka nas mierzenie temperatury i odkażanie walizek. Całe skrzydło hotelowe jest dla nas, bo druga, szpitalna część ulokowana jest, jak na ironię, przy basenie. Z niego chorym nie wolno korzystać, choć powietrze paruje przy ponad 40 stopniach. Kuchnia działa na pełnych obrotach, ale restauracja jest nieczynna. Wszystkie posiłki są dostarczane do pokoi, pozostawione przed drzwiami i odpowiednio zabezpieczone folią. Do chorych oddelegowana jest jednostka specjalna, odziana w białe kombinezony. Kiedy tak się przechadzają wzdłuż basenu do sektora covidowego, mam wrażenie, że uczestniczę w nagraniach do filmu SF. Chociaż sądząc po ilości zakażonych zwożonych z całej wyspy i południa Tunezji, to raczej melodramat. 

Hammamet, Sousse, Monastir”2020

Hotelowy check in wszędzie przebiega zgodnie ze schematem: mierzenie temperatury, wypełnianie deklaracji zdrowotnej i prośba o przestrzeganie zasad związanych z higieną. Restauracje mają zmniejszona powierzchnię, bufet jest uboższy, oddzielony szybą, obowiązuje zakaz sięgania po dania, nawet po śniadaniowe pieczywo. Totalne obsługiwanie ma swoje zalety, ale oczekiwanie trwa bardzo długo.

Lotnisko we Frankfurcie, początek września’2020

Po lądowaniu czeka nas kilkugodzinna bieganina w poszukiwaniu centrum testowania. Są tylko dwie opcje: bezpłatny test lub tygodniowa kwarantanna. Poddajemy się testowi, jak się okazuje, ostatniemu bezpłatnemu po powrocie z dalekich wakacji. Za chwilę zostaną wprowadzone płatne testy dla wyjeżdżających i powracających turystów. 

Lotnisko we Frankfurcie, lato’2021

Lista dokumentów do zabrania znacznie się powiększa: test PCR ( 70 € !), certyfikat o szczepieniu, międzynarodowa książeczka z I i ewentualnie II dawką , wówczas bez testu. 

Bizerte, Sousse, Tunis' 2021

Tunezja zostaje wprowadzona na listę krajów wysokiego ryzyka i obowiązuje tygodniowa kwarantanna. Na szczęście można ją odbyć w domu u rodziny, więc udaje nam się jechać na pobliską plażę bez zbędnych komplikacji. Tutaj najczęściej można spotkać miejscową ludność, która szuka ucieczki przed upałami. Ośrodki turystyczne świecą pustkami i jest to najbardziej przykry obraz Tunezji, jaką znam. 

Za to w Tunisie kwitnie wieczorne życie towarzyskie. Pomimo wprowadzenia godziny policyjnej, bary i restauracje są pełne miejscowej ludności. Wchodzimy w maseczkach, poddajemy się mierzeniu temperatury, pełni obaw, że klimatyzacja zrobiła spustoszenie w naszym organizmie.Za każdym razem jesteśmy jedynymi z nielicznych turystów. 

Bizerte, centrum miasta, temperatura 45°

Po powrocie z plaży trwają poszukiwania wiarygodnego miejsca do zrobienia testu przed wylotem. Jeszcze czeka nas wieczorne szaleństwo w Tunisie, a już trzeba myśleć o powrocie. Wychodzę z namiotu przy ośrodku zdrowia, ocieram łzy, rodzina pociesza, że niedługo wrócę, a ja po prostu czuję, jakby ktoś w sterylnych rękawiczkach wywiercił mi przez nos dziurę w hipokampie i pozbawił wszystkich wakacyjnych wspomnień. Chyba tak właśnie wygląda pranie mózgu.

Lotnisko we Frankfurcie, początek września' 2021

Zwyczajna kontrola paszportowa rozciąga się do granic nieprzyzwoitości. Test z Tunezji ( strach, czy wystarczy wersja francuska ), data jedynego u mnie wówczas szczepienia, kilkustronicowa deklaracja zdrowotna wymagana przy wjeździe do Niemiec z kraju wysokiego ryzyka. No i na koniec niespodzianka: przedłużony urlop o obowiązkową, 5-ciodniową kwarantannę. Tutaj nie ma żartów. Wielki Brat wie, kiedy wróciłam do kraju i dopiero piątego dnia muszę mu wysłać wynik szybkiego testu.No cóż, moja śródziemnomorską opaleniznę będzie podziwiać jedynie sąsiad z balkonu. Z ponad 3-tygodniowego urlopu zrobiły się prawie cztery. 

Baden Württemberg, jesień i zima' 2021/2022

Do pakietu podróżniczego dochodzą certyfikaty o kolejnych szczepieniach, znikają książeczki, a pojawiają się diagonalne formy sprawdzenia. Do podróży wystarczy więc paszportu i komórka. Pomimo tych udogodnień robię wreszcie przerwę od wojaży. Nie mam ochoty wrócić do domu z Omikronem, Deltą czy inną  Omegą. Komisja Europejska właśnie znosi obostrzenia w transporcie lotniczym, więc już niedługo, zamiast opadającej na nos maseczki, polecę w okularach przeciwsłonecznych, oczywiście zachowując odpowiedni dystans ( do wszystkiego )

P.S. Na zdjęciach sceny z lotniska we Frankfurcie, Houmt Souk, zatłoczone Sousse ( nie przez turystów ), tablice z ostrzeżeniami przed wirusem, nasze posiłki na Djerbie, zasłonięty szybą bufet hotelowy, nocne życie w Tunisie w czasie pandemii, puste plaże i knajpki w Hammamet Yasmine, w Sousse i na Djerbie






































Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Jestem ciekawa Twojej opinii.