środa, 24 września 2014

Skarby z piwnicy



Wczoraj popadłam w sentymentalny nastrój,
nie tylko za sprawą jesiennej słoty i buczącego za oknami wiatru.
Niechcący przekopałam całą piwnicę,
dosłownie, bo wyszłam z niej nieco przydymiona i otumaniona od kurzu.
Ale za to jaki to cenny kurz,
kurz wspomnień i czarów minionych lat...
Dotarłam do najgłębszego zakątka,
gdzie moim oczom ukazał się taki oto cudny widok:
mikroskopijne sweterki dla mojej pierwszej córeczki,
a z nimi ożyło oczekiwanie na pierwsze kopnięcia w brzuchu,
pierwsze bicie małego serducha,
słodycz spotkania z nią pewnej zimowej nocy.

Całą torbę ze świeżo wyprodukowanymi przeze mnie sweterkami,
zaplątanymi w kolorowe włóczki z wetkniętymi w środek drutami
przyniósł tata, a mój mąż dla swojego pierwszego dziecka do szpitala,
ot, tzw. wyprawka w męskim wydaniu.
Gdzie tam śpioszki, pieluszki, kaftaniki, przecież urodziła się zimą,
więc normalne, że trzeba maluszka odpowiednio odziać. 






Moje dwie królewny już nieco podrosły, wtargnęły w nasze życie
ze swoimi gimnazjalno-licealnymi problemami i szalonymi pomysłami,
już od dawno nie chcą czytania na dobranoc,
a raczej same podtykają mi ciekawe artykuły z internetu.
A dla synka nie robiłam już sweterków na drutach,
ale za to w garderobie noworodka pojawiły się żółcie, zielenie, błękity,
żadnego różu.






Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Jestem ciekawa Twojej opinii.