Ach, co to były za urodziny, chciałoby się rzec i nie byłoby w tym ani odrobiny przesady. Moje najmłodsze dziecko, syn obchodził 18-ste urodziny.
Początkowo planowaliśmy plenerową imprezę dla większej liczby gości. Niestety urodziny przypadły w okresie ferii z okazji Zielonych Świątek i większość znajomych ruszyła w świat wolny od pandemii. Wybór padł na domówkę i jest to nasz ulubiony sposób na udaną imprezę. Jeszcze nigdy nas ten rodzaj świętowania nie zawiódł. W domu czujemy się swobodnie, lubimy zapraszać ludzi i ich ugościć, pokazać, jak bardzo są dla nas ważni. No i oczywiście uwielbiam gotować i dekorować oraz wymyślać przewodnie tematy
W ostatniej chwili udało nam się wymyślić hasło przewodnie urodzin. Jednogłośnie wybraliśmy egzotyczne klimaty latynoamerykańskie. Pojawiły się odpowiednie dekoracje i ...oberwanie chmury na godzinę przed przybyciem gości.
Stworzyliśmy cocktail bar z dużym wyborem alkoholi i listą drinków. Największym powodzeniem cieszyło się Mojito, Strawberry Margarita, hotelowy hit Sex on the beach, Blue Lagoon, Cosmopolitan Cuba libre i El Presidente. Dodam tylko, aby dojść do wprawy, miksowaliśmy i testowaliśmy wszystkie koktajle przez dwa poprzednie wieczory.
Na stole ustawione były zimne przekąski ( mini hamburgery, panierowane kurczaczki, małe wiosenne kanapeczki, mini chlebki naan z hummusem i pastą tuńczykową, koreczki z wędzonym serem, drobiową parówką i pomidorkiem ) Na życzenie solenizanta, który nie przepada za owocami, na środku figurował tort z czekoladowym musem. Było przeciągane w nieskończoność Happy Birthday, zdmuchnięcie świeczek, wzruszające życzenia i wyszukane prezenty.
Oprócz wielogodzinnych rozmów, śmiechu i zażylych dyskusji, nie obyło się bez tańców. Moje dzieci mają muzykę we krwi, więc nie mogło być inaczej. Zaczęło się od arabskich hitów sprzed lat, wakacyjnych przebojów z Tunezji i Egiptu, później przyszedł czas na tańce z Bollywood. Nie dało się ukryć, że to nasz żywioł i po tysiąckroć ogladane filmy zrobiły swoje. Oryginalna choreografia z własnymi elementami rozruszała całe towarzystwo, a to nie lada wyczyn wśród niemieckiej młodzieży. Nad ranem przyszedł czas na piosenki z High School Musical i Violetty, bo to nieodłączna część dzieciństwa moich dzieci.
Trudno było kończyć tak udaną imprezę, ale zaczęły się już pierwsze ptasie trele i promienie słońca bezlitośnie przypomniały o braku snu.
P.S. Tu możecie poczytać o moim 16-letnim wówczas synu, bo otrzymał ode mnie laurkę o takiej treści:
http://lolainheaven.blogspot.com/2020/05/daniel-ramis-sweet-16.html?m=0
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Jestem ciekawa Twojej opinii.