Święta mogłyby trwać wiecznie...
Zawsze broniłam się przed szaleństwami z obchodzeniem Wielkanocy.
Nie ten czas, nie ta atmosfera, brak odpowiedniej muzyki przy gotowaniu.
Nawet rodzina uświadomiona, że to nie mój klimat.
Dekoracje wyciągane tuż przed, szybkie ustawianie, uporczywe zachęcanie nastoletnich dzieci
do ozdabiania jajek.
Mąż z łatwością przekonałby mnie do porzucenia domu w tym okresie
i ruszenie w świat.
A jednak gdzieś wspomnienia w formie zapachu drożdży na dorodną babkę, palce ociekające lukrem,
łupiny od cebuli do kolorowania, upychanie darów do koszyczków,
dzielenie się "święconką" na lepsze jutro...
Zaczyna się więc znoszenie do wazonów soczystych żonkili i tulipanów,
podkradzionych na spacerze gałązek z baźkami, wyrastanie rzeżuchy,
wymyślanie zabawnych wzorków na śnieżnobiałych jajkach.
Wspaniały, rodzinny czas, tak lubię.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Jestem ciekawa Twojej opinii.