Mało mnie tu było w maju i bardzo z tego powodu ubolewam. Moja kuchnia działała na zmniejszonych obrotach, a nawet w pewnym momencie została ...wyłączona.
Jeśli ktoś się dopatruje tu sensacji, to muszę go rozczarować. Powód jest bardzo banalny i przyziemski: przeprowadzka. Za mną kolejna w tym życiu, więc niby to nie jest nowy temat, ale znowu się okazało, że stan posiadania pewnych rzeczy przekroczył moje oczekiwania. Mam wrażenie, że przenosiliśmy muzeum Tunezji i Egiptu, z niektórymi eksponatami liczącymi prawie 25 lat 😁 Nie był to łatwy proces, biorąc pod uwagę kilogramy albumów ze zdjęciami, rodzinne bibeloty, kubki, filiżanki, talerze i miseczki orientalne zwożone w czasie licznych podróży.
Pogoda wyjątkowo nie sprzyjała, prawie nie było słońca, a jedynie szalejący wiatr z niemalże monsunowymi opadami. W nagrodę pojawiały się nieziemskie zachody słońca i budząca się do życia przyroda, której nawet niesprzyjająca aura nie powstrzymała przed bujnym rozkwitem.
Popijam sobie melonowy sekt, zjadam ulubione müsli skąpane w promieniach słońca i podziwiam cudowny widok z naszego nowego domu. W ten ostatni majowy weekend patrzę z wiarą w przyszłość i czuję wyjątkową wdzięczność, że dane mi jest mieszkać w tak pięknym miejscu.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Jestem ciekawa Twojej opinii.