Kuzguncuk jest piękne
i niespotykanie urokliwe.
Choć na początku trudno zapamiętać jego nazwę, to od razu w pamięć zapadają
cudowne uliczki z małymi barami,
sklepikami i cukierniami.
Ta przepiękna cześć Istambułu
leży na azjatyckim brzegu.
Po przepłynięciu statkiem przez Bosfor
czeka mnie niemałe zaskoczenie.
Cóż za odmiana po zatłoczonej i gwarnej europejskiej metropolii.
Tu świat się zatrzymał.
Ja też mam ochotę zwolnić i upajać się każdą chwilą,
najchętniej przy szklaneczce pysznej herbaty ze wspaniałymi wypiekami z pobliskiej cukierni.
Upojona widokiem i życzliwością mieszkańców, udaję się na spacer po wyjątkowo zadbanych uliczkach.
Moim oczom ukazują się barwne domy
w soczystych kolorach żółci, zieleni i pomarańczu.
To chyba najmilsze zaskoczenie tej wyprawy.
Dawno nie widziałam, aby architektura tak wspaniale współgrała z naturą.
Na każdym kroku pojawia się okazja
do skosztowania tutejszych wypieków.
Na wystawach wyjątkowo przytulnie urządzonych kafejek piętrzą się ciasteczka nadziane pistacjami, orientalne wypieki polane cukrowym syropem i jogurtowe desery bogato udekorowane owocami.
Okazuje się, że wszystko, co aktualnie się jada i popija, tu też jest.
Można doświadczyć kulinarnych uniesień
zatapiając łyżeczkę w rozpustnej porcji baklawy z lodami lub wypić schłodzone smoothie z owoców, które tu smakują wyjątkowo.
Po kilku godzinach duchowych doznań pora wrócić na drugą stroną miasta,
za którą powoli zaczynam tęsknić.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Jestem ciekawa Twojej opinii.