środa, 3 lipca 2019

Obiad prosto ze stambulskiej ulicy


To nie jest klasyczny street food, choć na ulicy został skonsumowany.
Czerwcowe południe, zakorkowane miasto
i tłumy turystów przeciskających się przez 15-milionową metropolię.
Najważniejsza część zwiedzania za nami
i choć w powietrzu nadal unosi się duch Imperium Osmańskiego, rozsądek podpowiada,
żeby nabrać sił przed kolejnym bieganiem po wzgórzach miasta.
Poza tym zjedzenie prawdziwego tureckiego kebaba znajduje się wysoko na mojej liście stambulskich osobliwości.
To nieodzowny element wyprawy każdego szanującego się i wygłodniałego podróżnika.
Ruszamy więc na podbój kulinarnego świata.
Wybór nie będzie łatwy, bo restauracyjne zapachy wędrują razem z nami.
Moim oczom ukazuje się przyjemny lokal z turkusowymi obrusami w mozaikę i bogatą listą tureckich dań.
Jest jednak mały problem, bo brakuje stolików na powietrzu.
Ale przecież "no problem, my friend, my brother" (do wyboru) i już wędruje do nas kawał chłopa z równie okazalym stolikiem.
Tak więc siedzimy na ulicy (dosłownie), obok taksówki, zejście do metra, co rusz przechodnie zaglądają do talerzy.
A jest na co popatrzeć, bo testujemy :
kotleciki z młodej baraniny,
doskonale przyprawiony kebab Adana,
ukryty w miedzianej misie pełnej roztopionego masła i jogurtu kebap (b) Iskender,
do tego surówki, sałatki, warzywa z grilla
i cieniutki jak mgiełka chlebek.
Jest to wyjątkowe kulinarne przeżycie, dostarczające emocji niczym zwiedzanie najsłynniejszego meczetu.
Kosztowanie lokalnych dań,
podglądanie kucharzy i wypytywanie
o przyprawy i sposób przyrządzania to
bardzo istotny punkt moich podróży.
Nie jest to łatwe dla współtowarzyszy,
bo wszystko musi być najpierw o fotografowanie, a dopiero później skonsumowane.
To moje kulinarne zwiedzanie
i odkrywanie nowych smaków
biegnie równolegle do pokonywania kolejnych kilometrów wokół osobliwości miasta.







Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Jestem ciekawa Twojej opinii.