czwartek, 15 października 2015

Jesienno-wspomnieniowa wyliczanka



Samotny spacer po parku,
chłonę każdy jego jesienny oddech,
wtapiam się w spowolniony rytm traw i drzew,
wyciszam się, wygładzam rozszalałe myśli,
słucham przytłumionych odgłosów ptaków,
ochoczo szuram po dywanie pożółkłych liści,
przywołuję radosny czas dzieciństwa,
pierwszy wydziergany szalik,
rozszalałe od wiatru warkocze,
nieporadnie zrobiony album z zasuszonych liści,
pocieszne figurki z kasztanów,
spadające czapeczki z owoców dębu,
pomarańczowe palce od rozłupywania orzechów,
dojrzałe śliwki-robaczywki,
cieknący po brodzie sok z żółtych gruszek,
kubek z cytrynową herbatą,
ulubiony, choć włochaty kocyk w kratkę,
narzekanie na deszcz i jesienne smutki,

Dopadają mnie mieszane uczucia,
bo niby dżdżyście, ponuro,
a jednak jest jakaś niepisana zgoda na coroczną przemianę
z rozbrykanego lata w przytłumioną jesień.
Ja też się do tych nieuniknionych zmian odpowiednio nastrajam...

P.S. Spacerowałam po Parku Skaryszewskim, a album z liśćmi robiłam z tatą w latach 70-tych.
,
















y




Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Jestem ciekawa Twojej opinii.