niedziela, 15 lutego 2015

Walenty, nie odchodź !



Szkoda, że tak szybko znikają walentynkowe dekoracje.
Nie jestem maniaczką przymusowego okazywania uczuć,
ale kocham kolor czerwony i miłosne wyz(w)nania.
mogą być nawet w formie kolorowej, najbardziej kiczowatej kartki.
Kocham ten rodzaj ekshibicjonizmu,
bo miłości często brakuje nam w życiu codziennym.

Pamiętam, jak moje córeczki z utęsknieniem czekały na Walentynki.
Tata zawsze wracał do domu z kwiatkami i dodatkiem-niespodzianką,
który ja zazwyczaj musiałam po kryjomu kupić i mu sprytnie podrzucić.
Pierwsze kwiaty z deklaracją miłości od mężczyzny,
jakże ważny start w życiu małej kobietki.
Bagaż na przyszłe życie dojrzałej kobiety, który nie ciąży,
ale jest doskonałą inwestycją na przyszłość,
jeśli zawartość się we właściwym czasie otworzy i odpowiednio wykorzysta.
Teraz pewnie moje nastolatki czekają na wyznanie skrywanych uczuć
przez młodocianych wielbicieli.

Mój synek również nie był obojętny wobec święta zakochanych.
Zawsze wyczekiwał powrotu taty z pracy z nadzieją na swój mały prezent,
bo przecież Walenty rozkochał w sobie też maluchy.
Zerkał tacie za plecy, czy pamiętał o kwiatach dla swoich trzech kobiet w domu.
Teraz sam może już obdarowywać koleżanki.
Był taki czas, że z chęcią kupował serduszkowe lizaki dla kilku wybranek serca,
ale w tym roku to już chyba temat tabu.
Możliwe, że chciałby podarować coś tylko jednej,
ale na szczęście święto przypadło w sobotę,
więc nie miałam okazji przeprowadzić poważnej rozmowy i temat nam umknął.
Aż do następnego roku.

Z mężem nie potrzebujemy walentynkowego szaleństwa,
aby potwierdzić nasze wzajemne uczucia.
Od lat są one niezmienne i największe życiowe burze nie były w stanie ich podważyć.
Nawet z czasem nabrały innej mocy,
może bardziej dojrzałej, pozbawionej szczeniackich gestów,
ale pełnej podziwu i przywiązania,
poczucia nierozerwalności i bycia razem na zawsze.

Pewnej mroźnej zimy mój kochany mąż sprawił mi niespodziankę,
a że zawsze miał dla mnie wielkie serce, więc tęsknotę za mną postanowił zmaterializować.
Dzień Zakochanych, Sharm El Sheikh, ferie z Mamą i dziećmi,
lazurowe niebo i orzeźwiający wiatr,
popołudniowy odpoczynek po plażowaniu,
kurier za drzwiami, ledwie widoczny zza olbrzymiego bukietu kwiatów.
To od Niego, pamiętał, tęsknił, poruszył niebo i ziemię,
abym o Nim w tej chwili pomyślała...mój mąż.

To nic, że karteczka była z nadrukiem "for Violette" :)
( tłumaczenie egipskiego kuriera: tylko taką mieli )
W innym przypadku to imię wywołałoby małżeńską awanturę,
ale dla takiego bukietu można wszystko wybaczyć,
zresztą sami oceńcie...


1 komentarz :

Jestem ciekawa Twojej opinii.