Niewiele człowiekowi trzeba do szczęścia,
zwłaszcza kiedy kocha owoce morza.
Doskonałe pod każdym względem są mule,
które nie wymagają wielkiego gotowania
czy umiejętności rodem z Masterchefa.
Żadne tam podlewanie białym winem, podduszanie z masłem,
podstawą jest czysta forma, daleka od skażenia zbędnymi smakami.
Mój mąż do tego stopnia je uwielbia,
że mógłby śmiało zjeść 2 kilo bez mrugnięcia okiem.
Raczej marne widoki na taki wypas, bo w zasięgu ręki
ma jeszcze troje wielbicieli tych morskich pyszności.
Jedynie nasza najstarsza córka od czasu do czasu podejmuje próby
polubienia tych, jak twierdzi, dziwolągów.
Oczywiście żadne z nas jej do tego nie przekonuje.
Nawet mamy po cichu nadzieję,
że jej gust kulinarny nagle nie ulegnie zmianie.
Mule w wersji light
Składniki:
1 kg muli
1 cytryna lub limonka
1 łyżeczka mąki
opcjonalnie: natka pietruszki
Mule płuczę dokładnie pod bieżącą, zimną wodą i umieszczam w wysokim garnku. Zalewam wodą do wysokości muszli, dodaję łyżeczkę mąki, którą dobrze rozpuszczam w wodzie oraz sok z połowy cytryny.Gotuję przez ok. 5 min. Po wyłożeniu muli na półmisek skrapiam je odrobiną soku z cytryny i ewentualnie posypuję posiekaną natką pietruszki. Wodę z gotowania wykorzystuję jako dodatek do zupy.
nigdy nie miałam przyjeności ich jeść ale chciałabym kieydś spróbować :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie ;)
Zachęcam do spróbowania, bo albo się je pokocha albo...nie zje więcej. Dziękuję za odwiedziny, z chęcią też zajrzę :)
Usuń