No, dobra, ustalmy coś od początku. Dawno nie jadłam tak pysznych, domowych pralin. Nieskromnie to brzmi, ale to jest niezapleczalny fakt. Zresztą zobaczcie, jakie są piękne. Historia ich powstania jest banalna. Piekłam zwyczajne kruche ciasteczka, a nie wszystkie miałam ochotę ozdabiać. Postanowiłam część wykorzystać w pralinkach, które tak naprawdę bardziej są zbliżone do cake popsów. Można je dowolnie formować, nadawać ulubione smaki i ozdabiać wedle uznania. Będą doskonałą ozdobą świątecznego stołu, jeśli oczywiście uda mi się zachować najładniejsze egzemplarze.
Praliny z Baileys i białą czekoladą
Składniki:
pół paczki okrągłych biszkoptów
50 gr masła
3 białe czekolady
4 łyżki mleka
6-8 łyżek Baileys ( lub innego likieru )
2 łyżki mielonych migdałów
Połamane na kawałki biszkopty wrzucam do woreczka foliowego. Rozbijam je dość drobno tłuczkiem. Ciasteczka zalewam likierem, a w międzyczasie roztapiam czekoladę w wodnej kąpieli. Do masy dodaję stopniowo masło i mleko. Mieszam wszystko dokładnie aż się połączą wszystkie składniki. Lekko przestudzoną czekoladową masę dodaję do namoczonych wcześniej w alkoholu zmiksowanych ciastek. Dosypuję mielone migdały ( można pominąć, ale dają wspaniały smak ). Całość przykrywam folią spożywczą i odkładam na co najmniej godzinę do lodówki. Po tym czasie lepię kulki wielkości dużego orzecha włoskiego. Obtaczam je w dowolnej posypce, w cukrze pudrze i w kakao. Pozostawiam w chłodnym miejscu.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Jestem ciekawa Twojej opinii.