środa, 7 stycznia 2015

Moje pożegnanie ze świętami



To już prawie koniec...
Nic już nie będzie takie, jakie było,
a świat i wszyscy naokoło wrócą do nieuprzejmości, marudzenia i nielubianych zajęć.
Na pewien magiczny czas wszystkie smutki, żale, noszone od lat w sercu uczucia zawiści
i niszczącej zazdrości zawisły w przedświątecznej atmosferze,
by za chwilę zniknąć na dłużej.
Brat wybaczył bratu, siostra spojrzała na siostrę bez uszczypliwych podtekstów,
sąsiedzi wymienili się serdecznym uściskiem,
życząc prosto z serca spokoju i miłości,
małżonkowie wspólnie i z przyjemnością zajęli się przygotowaniami,
połączyli się w miłosnym, od dawna nieobecnym w ich życiu uścisku,
pretensje nastoletnich dzieci ustały,
w zapomnienie odeszła presja posiadania najnowszego sprzętu,
każdy odnalazł drogę do domu dzieciństwa,
poczuł magię wigilijnej nocy,
zapragnął odrzucić schematy sztywności i niemożności,
zawalczył o swoje małe, niepozorne szczęście,
doświadczył uczucia upragnionej bliskości i przynależności,
przestał odczuwać ból samotności,
zrozumiał, jaka siła tkwi w nim i jego bliskich,
postanowił, że tak będzie już zawsze...

Ze smutkiem żegnam się ze swoimi najukochańszymi świętami.
Moja Mama zawsze twierdziła, że niewiele mi trzeba było do szczęścia o tej porze roku,
światło choinkowych lampek, w tle przesadzony z romantyzmem  film
i ja wtulona w gryzący sweter ( nie znosiłam go, ale dawał  kojące ciepełko ),
ja obowiązkowo ze świeżo odpakowaną książką,
ja pisząca długaśne listy do koleżanki z Beskidów,
ja z kawałkiem piernika i nafaszerowanego nadzieniem makowca Mamy,
ja pełna niepoprawnych marzeń o nieodgadnionej przyszłości.

Do dzisiaj właściwie nic się nie zmieniło w moich świątecznych upodobaniach i wyobrażeniach.
Brakuje mi tylko rodziców, ale zawsze mam dla nich dodatkowy talerzyk na wigilijnym stole,
który kiedyś był przeznaczony dla nieoczekiwanego gościa...
Obecnie sama jestem żoną ukochanego mężczyzny i mamą trójki nastoletnich dzieci.
To ja kształtuję od lat ich świąteczną tożsamość,
poziom ich odczuwania i przeżywania świątecznego okresu,
zachęcam do bycia razem wśród blasku świec zamiast towarzystwa nowoczesnych gadżetów.
Do świątecznych, uroczystych posiłków zasiadamy razem bez telefonów czy tabletów.
Oczywiście w tle migocze nieśmiało światełko aparatu.
Nie, przyjemności zrobienia wspólnego zdjęcia nikt mnie nie może pozbawić.





Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Jestem ciekawa Twojej opinii.