nasze polskie, ulubione,
ale czemu nie nadzwyczajne, skoro ich smak
mógłby konkurować z amerykańskimi hamburgerami ?
Nie zawsze byłam ich fanką.
Były czasy, kiedy rozbierałam je na czynniki pierwsze
i wydłubywałam wszystkie możliwe składniki.
Mama oczywiście sama mieliła mięso.
Do dzisiaj pamiętam jej wiekową maszynkę, którą przykręcała do stołu.
Wszystko skrzypiało wokół, żyły na rękach nabrzmiewały i miałam wrażenie,
że jeszcze chwila i odpadnie kawał blatu.
Pomimo niedoskonałości urządzenie robiło to, co trzeba.
Przynajmniej wiedzieliśmy, co sobie mielimy.
Aż chciałoby się sparafrazować przysłowie: "jak sobie zmielisz ( zmielesz?), tak zjesz".
Szkoda, że już nie będzie czekać na nas miseczka z kotletami,
zawsze nakryta ceramicznym talerzykiem...
Dzisiaj obserwowałam prace budowlane za oknem.
Biedna, zziębnięta i ledwo widoczna ekipa w porannej mgle.
Panowie z wyziębionymi kanapkami i termosami, a ja tu zaledwie parę metrów wyżej
smażąca kotlety mielone.
Co za niesprawiedliwość.
Dobrze, że wieje chłodem, okna pozamykane,
bo nie wiem, czy przy tak cudownie drażniącym nozdrza zapachu mogliby pracować.
Domowe kotlety mielone i mój przepis dla Was
Składniki:
500 g mięsa mielonego ( u mnie indyk )
1 czerstwa bułka namoczona w mleku
1 jajko
pól cebuli
sól, pieprz, bułka tarta
Najpierw moczę czerstwą bułkę w mleku i kroję drobno cebulkę lub ścieram na tarce. Do miski z mięsem mielonym dodaję odsączoną bułkę, jajko, cebulę i przyprawy. Jeśli konsystencja mięsa jest za lekka, wsypuję jeszcze 2 łyżki bułki tartej. Całość dobrze mieszam i formuję kotlety. Obtaczam je w bułce tartej i smażę na złocisty kolor.
Moja mama zawsze przekładała usmażone kotlety do miski, polewała je lekko wrzątkiem i przykrywała. Dzięki temu były idealnie miękkie. Ja oczywiście też tak robię.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Jestem ciekawa Twojej opinii.